Mój Ridley Kanzo Speed i jak do tego doszło?

przez | 23/03/2020

Jak pisałem wcześniej (por. https://roweroweporady.pl/czy-gravele-to-marketingowy-wymysl/) – zapadła decyzja o zakupie gravela. Decyzja, delikatnie rzecz ujmując, dobrze przemyślana i przeanalizowana pod wieloma kątami.

To, czego szukamy?

Pierwszy przegląd nastąpił w kategorii „szosa endurance”, ale kiedy okazało się, że istnieje coś jeszcze lepiej odpowiadającego moim potrzebom – czyli gravel – nie było nad czym się zastanawiać. Zacząłem sukcesywnie czytać wszelkie publikacje na temat graveli i oglądać „całego YouTube’a” rowerowego. Dotarłem do momentu przeglądania stron poszczególnych producentów marka po marce, także w pewnym momencie tych poszukiwań rozeznanie w ofercie miałem już całkiem niezłe ;). Całkiem sporo czasu udało mi się spędzić na stronach pozwalających porównać geometrię różnych rowerów (są takie narzędzia online), gdzie punktem odniesienia był dla mnie mój dotychczasowy fitness od Canyona. 

Szybko się okazało, że czytanie geometrii nie jest takie proste, jak się wydaje, bo poza statkiem i reachem jest masa kątów i innych miar (a różnice często są minimalne), wiec postanowiłem sięgnąć po pomoc specjalistów. Tym sposobem w ramach prezentu urodzinowego otrzymałem bikefitting w warszawskim Veloarcie. 

Niech mi ktoś pomoże, czyli bikefitting!

Trudno jest obrazowo przedstawić korzyści z usług, stąd rozumiem, że wiele osób podchodzi do takiej usługi z dystansem. Ja, ponieważ zamierzam na tym rowerze robić wycieczki co najmniej kilkugodzinne, uznałem że warto będzie mieć możliwie jak najbardziej komfortową pozycję. Po całym zabiegu wiem jedno – jest to usługa warta każdych pieniędzy. Zdaję sobie sprawę, że pozycję na rowerze można sobie całkiem znośnie ustawić samodzielnie – korzystając z kilku prostych tutoriali na YT. Pewnie nie tylko ja, ale każdy, kto choć raz miał ustawiona pozycje na fittingu, nie będzie się w to bawił samodzielnie. Na własnym przykładzie, przekonałem się, co znaczy dla komfortu przesunięcie się o 5 czy 6 mm!

Dzięki fittingowi znaleźliśmy idealne wymiary ramy pod mój wzrost, przekrój, elastyczność, zakres pracy nóg etc. Bardzo blisko tego ideału okazała mieścić się parametrami Rama Ridley Kanzo Speed. Przez moment pojawiła się jeszcze możliwość zakupu po okazyjnej cenie ramy OPEN UP – juz zaczynałem się do niej przyzwyczajać – ale okazało się, że nie ustawimy na niej odpowiedniej dla mnie pozycji. Tym sposobem zapadła decyzja, że budujemy rower na Ridleyu. Swoją drogą polecam zerknąć na rowery tej marki każdemu, kto chciałby mieć wygodniejszą, bardziej zrelaksowaną, mniej wyścigową pozycję na rowerze.

Jaki napęd wybrać?

Sporo czasu spędziłem na tej stronie: https://ritzelrechner.de/ gdzie porównywałem różne konfiguracje napędów. Dzięki zapisom z Garmina wiedziałem jakie prędkości są przeze mnie najczęściej wykorzystywane (a po fittingu znałem też swoją optymalna kadencje). Te dane pozwalały mi sprawdzić które napędy i podzespoły pozwolą na gęstsze ułożenie biegów tam, gdzie brakowało mi optymalnych przełożeń w Canyonie. 

Finalnie Rozpatrywany był Shimano GRX Di2 oraz… SRAM Force Etap AXS. SRAM wygrał zarówno sensowniejszym ułożeniem biegów (w moim subiektywnym odczuciu), ale nie bez znaczenia był też kompletny brak przewodów. Tu długo się wahałem, ale finalnie uznałem, ze lepszy będzie SRAM, wiec zdecydowałem się na korbę 46/33 zestawioną z kasetą 10-33.

A koła? A opony?

Już po spisaniu pełnej konfiguracji okazało się, że są niemałe problemy z dostępnością kół, które pierwotnie były zaproponowane do tej konfiguracji i finalnie wylądowaliśmy z kołami NO LIMITED ze stożkiem 60 mm. Wysoki profil jak na gravela? Tak, ale też ja swoje ważę, więc boczne podmuchy wiatru, które mogłyby stawić wyzwanie, raczej nie sprawią problemów. Zwłaszcza że przy silnym wietrze raczej nie planuję długich wypadów rowerowych.

Na początek postanowiłem przetestować oponę Vittoria Terreno Dry TNT Graphene 2.0 700 × 38. Po przesiadce z „nabitej” 700 × 28 ta 38-ka będzie i tak całkiem szeroka. Tu warto wspomnieć, ze ten gravel to maszyna raczej szosowa z niewielkimi epizodami „w terenie”. W tej sytuacji nie widzę sensu w zakładaniu opony ponad 40 mm.

Jedyna przejażdżka, jaką zdążyłem zrobić.

Z wyposażenia dodatkowego wyposażyłem się na chwilę obecną w komputerek Wahoo (roam) oraz torbę podsiodłową Jack Packing. Polecam te torby, bo produkt bardzo dobrej jakości, a i firma Polska co w tych niespokojnych czasach nie jest bez znaczenia.

Jak oceniam zakup?

Trudno ocenić sam rower, w oderwaniu od całego procesu rozpoczętego fittingiem. Dlatego patrzę na ten zakup bardziej z perspektywy doświadczenia zakupowego w VeloArt, które było rewelacyjne.

Kto mnie zna, ten wie, że chłopaki w VeloArcie nie mieli ze mną łatwo. Rozpatrzone zostały wszystkie możliwe opcje i warianty roweru. Oni jednak wykazali się olbrzymim profesjonalizmem (czyt. wiedzą i cierpliwością do mnie) cierpliwie przerabiając kolejne scenariusze. Sam fitting, jak wspomniałem, poleciłbym każdemu, bo uzmysławia bardzo dużo… A maszyna? Maszyna – na tyle na ile udało mi się zasmakować jazdy na niej – jeździ niesamowicie. To jak ten rower „idzie do przodu”, jak składa się w zakręty, jak prowokuje do szybkiego z nich wychodzenia, jak płynnie pozwala mi jechać z moją optymalną kadencją… Słowem – wad to będę musiał jeszcze poszukać, bo to nie jest prosto je znaleźć!