Składając swojego Ridley’a, założyłem w nim koła „zdecydowanie szosowe” – Nolimited ze stożkiem 60mm. Rower był składny pod jazdę po asfalcie, więc specjalnie nie martwił mnie wysoki profil. Do tego moja waga oraz jazda głównie przy dobrej pogodzie pozwalały mi spokojnie funkcjonować z takim „agresywnym” zestawem.
Szybko okazało się, że jeżdżę jednak dużo więcej niż rok czy dwa lata temu. Spodobało mi się spędzanie czasu na rowerze, więc i przebiegi robię większe. Przy okazji raz czy drugi złapał mnie letni deszcz i przekonałem się, że nie tylko ciepły, słoneczny, bezwietrzny dzień nadaje się na rower. W deszczu też jest fajnie!
Czy te 60 mm bardzo przeszkadzało? Raczej nie. Moja waga skutecznie kontrowała ewentualny wiatr boczny. Nie mniej dojrzałem do decyzji o zmianie kół. Po krótkich, ale dogłębnych poszukiwaniach wybór padł na Evanlite – szosowy model pod oponę i hamulec tarczowy – o profilu 50 mm.
Przez ostanie tygodnie udało mi się je przetestować nie tylko na asfalcie, ale też na leśnych ścieżkach i szutrach. To dobry moment, aby opisać w kilku zdaniach swoje pierwsze wrażenia.
Jak wybrać odpowiedni model?
Już na etapie zamawiania kół, wsparcie ze strony Evanlite było niezastąpione. Sprawnie odpowiadali czy to na maile, czy na wiadomości na czacie (i na instagramie). Pomogli też podjąć decyzję, który model wybrać (w grę wchodził również gravelowy model o stożku 38 mm). Na mój wybór miały wpływ takie parametry jak moja (nadal nie mała) waga oraz charakterystyka moich tras. Dla osób o – powiedzmy oglądnie – niższym BMI lepszym wyborem może okazać się niższy profil (38 mm). Pod rozwagę warto też wziąć mieszany set-up z niskim profilem z przodu i wyższym z tyłu . Najlepiej w doborze pomogą Wam fachowcy z Evanlite.
Moja konfiguracja to koła zbudowane na obręczy 50 mm, piastach DT Swiss 240s straightpull i szprychach Sapim CX-Ray Aero. Wymieniłem też ratchet na „54”. I tu trzeba oddać sprawiedliwość chłopakom z Evanlite – w pierwszym kontakcie podpowiadali mi zdecydowanie tańszą konfigurację, także duży plus również za to, że doradca jest faktycznie doradcą, a nie sprzedawcą wciskającym najdroższy możliwy towar.
Obręcze
Obręcze ze zmienioną, szerszą niż we wcześniejszym modelu, geometrią przy wysokości 50 mm oferują 21 mm szerokości wewnętrznej i 28 mm szerokości zewnętrznej. Taki „szeroki” profil sprawdza się przy szerszej, gravelowej czy bardziej endurance’owej oponie. Ale, ale! Jak zapewnia producent – również węższa opona będzie się dobrze układać na takim kole. Jak wspomniałem, jeżdżę na oponach stosunkowo szerokich, ale jednocześnie na relatywnie wysokim ciśnieniu. Producent zaleca dla moich opon ciśnienie 60-90 psi. Z przodu staram się trzymać ok 75-80 psi, z tyłu 80-85. Taka konfiguracja sprawia, że opona na asfalcie bardzo ładnie pracuje z tymi obręczami i świetnie się układa na tym „szerokim” profilu, a gdyby zaszła potrzeba dłuższej przeprawy leśnej, można nieco ciśnienie obniżyć.
Piasty i szprychy
Nie jestem ekspertem w dziedzinie kół, żeby wyróżniać poszczególne komponenty i rozpisywać się o ich roli. Jedno co mogę stwierdzić ze stuprocentową pewnością, to że cały zestaw obręcz-piasta-szprychy tworzy rewelacyjny komplet. Czuć to nie tylko przy podjazdach, gdzie depnięcie w pedał i przekazanie mocy na koła pcha rower do przodu aż miło. Równie pozytywne doznania zapewnia też spotkanie z mocniejszym, bocznym wiatrem. Oczywiście od pewnego momentu każdy podmuch będzie czuć – powierzchnia jednak robi swoje – jednak koła reagują na takie podmuchy bardzo spokojnie.
Odporność na boczny wiatr
Te 5 cm profilu ma swoją powierzchnię i tego nie da się oszukać. Większy podmuch zawsze będzie oznaczał spotkanie z nieubłaganymi siłami fizyki. Jednocześnie trzeba jednak przyznać, że przy tak wysokim profilu wrażliwość na boczne podmuchy jest znikoma. Różnica między poprzednimi kołami (60 mm) a tymi (50 mm) jest nieporównywalna. Ten sam wiatr boczny, który na poprzednich kołach musiałem już kontrować i walczyć z bocznym podmuchem, tu jest ledwo- lub w ogóle niezauważalny. To ewidentnie nie jest różnica wynikająca jedynie z wysokości stożka.
Co więcej, jeśli już trafiają się mocniejsze podmuchy, które odczuwalnie ciągną rower poza drogę, to nie jest to agresywne, „punktowe” uderzenie. Evananlite’y reagowały na boczne podmuchy w sposób – powiedziałbym – przewidywalny, dający czas i możliwość reakcji i skontrowania tej bocznej siły. Przy czym doświadczenie takiej sytuacji wymagają naprawdę dość mocnego dmuchnięcia z boku. Pod tym względem koła dają poczucie bezpieczeństwa przy wyjeżdżaniu zza ściany lasu czy zabudowy na otwarty teren.
Jak to jeździ?
Jeździ rewelacyjnie, o czym wielokrotnie już wspominałem na Instagramie. Koła toczą się rewelacyjnie. Taki zestaw powinien – według producenta – ważyć ok. 1360 gramów. Osobiście nie ważyłem, więc pozostaje ufać, że ta estymacja wagi jest wiarygodna. Koła ubrane zostały w oponę CHALLENGE Strada Bianca Race 700x33C, która w rzeczywistości układa się bardziej w 35-36 mm. Taki zestaw toczy się, jakby miał wbudowany silniczek. Z góry idzie jak burza, po płaskim sunie jak saneczki po torze bobslejowym, a przy lekkich niezbyt stromych podjazdach można się nie zorientować, że podjazd już się zaczął. Rower zyskał zdecydowanie na sterowności i łatwości prowadzenia. Nie da się oszukać, że wyższy stożek (60-tka) trzymała prędkość odrobinę lepiej, ale i ten zestaw daje radę, a jednocześnie zachowuje się zdecydowanie mniej nerwowo.
Czy warto?
Na pytanie jest jedna, krótka, konkretna odpowiedź – tak!
Zdecydowanie warto. Ten zestaw radzi sobie na Zielonogórskich pagórkach tak samo sprawnie, jak na płaskich mazowieckich trasach. Czy jest to zestaw uniwersalny, który poleciłbym też do typowego gravela, szuranego po lasach? Pewnie zastanowiłbym się, czy model 38 mm nie jest lepszy, ale i ten mój wyposażony w szersze opony spisze się rewelacyjnie. Ze mną te koła przeżyły asfalt, szutry, las, żwir, kocie łby… I nadal nic im nie jest! I na każdej nawierzchni poradziły sobie wzorowo!