Skoda Superb Combi (2.0 TDI 4×4 DSG, Laurin&Klement) po 20.000 kilometrów

przez | 10/01/2019

Po pierwszych 20k km mogę się już pokusić o pierwsze podsumowanie Skody. Za nami zarówno pierwsze trasy po Polsce – te bliższe i te dalsze. Zdążyłem też dowiedzieć się, jak samochód sprawdza się w ruchu miejskim. Teraz pozostaje mi tylko jeszcze poczekać na pierwszą zimę, żeby z czystym sumieniem obalić wszystkie mity „diesla zimą”

To tylko Skoda!

– No zobacz, a to tylko Skoda!– to moja najczęstsza odpowiedź na opinie bliższych i dalszych znajomych, którzy mieli okazję wsiąść do Superba. Co mówili? Najczęściej pojawiało się zaskoczenie: a to, że ładnie wykończone, że tyle miejsca, że bagażnik AŻ TAK duży, że na tylnej kanapie taki komfort… A to „tylko” Skoda!

To nie jest marka, po której można się spodziewać wielkich luksusów. I większość ludzi nadal podchodzi do niej z dystansem. Pewnie jest to ten sam dystans, z którym do niedawna można było patrzeć na produkcje japońskie czy koreańskie. Nie wszyscy zauważyli, że azjatyckie samochody od pewnego czasu wyglądają już lepiej, a i jakość wykończenia znacznie się poprawiła. Zapewne z tych samych powodów (jak my lubimy stereotypy!) nie wszyscy zauważyli, że Skoda w najwyższej wersji wyposażenia to już nie jest biedna, plastikowa krewna Volkswagena.

Bryła zewnętrzna, jaka jest, każdy widzi i czy komuś się podoba, czy nie – to kwestia gustu. Osobiście jestem wielkim fanem przednich reflektorów w tym modelu i uważam, że jak na wielkie (pojemne), rodzinne combi — wygląda co najmniej dobrze. Zaskoczenie pojawia się dopiero we wnętrzu.

Pokaż kot… kurko co masz w środku!

Wersja L&K to między innymi możliwość wyposażenia auta w brązowe (kasztanowe?), skórzane fotele z elektroniczną regulacją. Mój egzemplarz jest też doposażony m.in. o panoramiczny dach (który zawsze robi wrażenie), a w pochmurne dni zapewnia więcej światła w kabinie. A przy brązowym wykończeniu i jedynym słusznym — czarnym — kolorze podsufitki, jest to dodatkowa zaleta. Poza tym, jeśli z tyłu będzie jeździć potomstwo, to serdecznie polecam doposażenie o panoramiczny dach. Dla najmłodszych atrakcja jest niewiarygodna. Że pominę wrażenia z jazdy nocą przez rozświetlone miasto. Niestety pełne, panoramiczne okno dostępne jest tylko w wersji kombi.

Ponad to, co można znaleźć w „standardzie” wersji L&K dołożyłem jeszcze kilka „bajerów”, które niekoniecznie są widoczne na pierwszy rzut oka, a jednak poprawiają komfort jazdy. Są to m.in.:

  • TRAVEL ASSIST— funkcja rozpoznawania znaków drogowych
  • Kamera cofania(swoją drogą to jest jakieś kosmiczne nieporozumienie, że nadal w wielu markach topowe wersje wyposażenia nie mają kamery cofania)
  • Progresywny układ kierowniczy
  • Funkcja masażudla fotela kierowcy.

Przejdźmy do konkretów — silnik i technikalia.

Wybór silnika nie był prosty. Zaczęło się od półtoralitrowej benzyny, aby skończyć na dwulitrowym dieslu. Od początku byłem przekonany do wersji z automatem i z napędem „na ośkę”. Uznałem, że dopłacanie do napędu 4×4 nie ma większego sensu… A i tak z powodu przerwy w produkcji „mojego” silnika dostałem wersję z napędem na cztery łapy! Ostatni wyjazd w Bieszczady pokazał, że warto było nawet dopłacić do tego 4×4. Napęd „na 4 łapy” robi ogromą różnicę na zaśnieżonych, górskich drogach.

Wszelkiego rodzaju kalkulacje pokazywały, że diesel jednak ma sens, przy naszych przebiegach i nie tak rzadkich wypadach „w Polskę” różnica w cenie zwracała się dość szybko. Jeśli czyta to ktoś z Forum Superb Polska, to pewnie ma teraz uśmiech na twarzy — od początku namawiali na mocniejsze silniki, a nie „kosiarkę”. Musiałem przejść dłuższy etap analiz, żeby się przekonać, że takie rozwiązanie ma sens. Dzięki chłopaki!

Asystenci, zamiast przeszkadzać, są bardzo pomocni!

Nowoczesne samochody są naszpikowane elektroniką. Oczywiście „to bardzo źle”, bo „ma się co psuć”. Jednak gdybym wychodził z takiego założenia, kupiłbym auto piętnastoletnie… I spędzał weekendy na grzebaniu pod maską. Dziś, kupując samochód z salonu tej elektroniki może być albo dużo, albo bardzo dużo. Ja wybrałem opcję „bardzo dużo”.

Swego czasu przesiadłem się z nawigacji Google na aplikację Waze ponieważ, gdy przegapiłem jakiś znak to aplikacja mi podpowiadała. Widoczność wszystkich ograniczeń prędkości jest bardzo wygodna. Dla mnie to była jedna z rzeczy, które przekonały mnie do rezygnacji z Google Maps. Teraz system rozpoznawania znaków mam już bezpośrednio w aucie i jestem zaskoczony jak sprawnie działa. Przez te 10 tys. kilometrów pomylił się dosłownie może 2-3 razy.

Asystent pasa ruchu również radzi sobie świetnie. O ile tylko pasy są widoczne, prawidłowo wymalowane, auto wykrywa je bardzo precyzyjnie i prowadzi się samo, trzymając wybrany pas ruchu. Warunek jest jeden: pasy muszą być widoczne. Oczywiście wyzwaniem są remonty i naklejone tymczasowe, żółte linie na standardowo wymalowane białe — z tym elektronika jeszcze nie radzi sobie za dobrze. Dużą zaletą LANE ASSIST jest też fakt, że nie jest agresywny. W praktyce oznacza to, że nie czeka, aż auto najedzie na linię i nie zaczyna wydawać z siebie ostrzegawczych (nieprzyjemnych dla ucha) dźwięków, tylko reaguje odpowiednio wcześniej, aby utrzymać auto w pasie. Oczywiście po chwili bezczynności kierowcy zacznie się kulturalnie (piknięciem) upominać o uwagę kierowcy, ale wszystko obywa się spokojnie. LANE ASSIST spokój zachowuje jednak do pewnego momentu. Jeśli będziemy konsekwentnie ignorować prośby o przejęcie kontroli nad kierownicą, auto wykona delikatne „kopnięcie” hamulcem, aby wybudzić kierowcę.

Dzięki SMART LIGHT ASSIST zapomniałem też o tym, że muszę kontrolować światła w samochodzie. Wsiadając pierwszy raz do samochodu, włączyłem je w tryb „auto” i… zapomniałem o nich. Światła same przełączają się w odpowiedni tryb w zależności od pogody (no dobra, przeciwmgłowe chyba nadal muszę sam włączyć), pory dnia, warunków na drodze. W trasie Skoda stara się jechać na światłach drogowych. Stara się, ponieważ selektywnie wygasza część strumienia tak, aby nie razić kierowy jadącego przed nami lub z naprzeciwka. W efekcie droga jest zawsze oświetlona tak dobrze jak to tylko możliwe.

Zawieszenie i komfort jazdy

Tu mógłbym napisać bardzo krótko — zawieszenie adaptacyjne DCC robi robotę! Jeździłem testowymi wersjami Superba bez DCC i też było bardzo dobrze. Auto i bez tego prowadzi się pewnie, a jednocześnie bardzo ładnie tłumi nierówności. DCC natomiast daje możliwość bardziej sportowego usztywnienia lub przejścia w tryb „comfort”, w którym podróżujemy jak poduszkowcem.

Czy z perspektywy czasu to był dobry wybór?

Tak. Uważam, że w kategorii rodzinnego auta, które nie jest VANem, udało się osiągnąć sukces. 2.0 TDI to rozsądny kompromis między osiągami silnika a kosztami utrzymania auta. Oczywiście szczytem szczęścia byłaby topowa benzyna 2.0 TSI (280 KM, 350 Nm w zakresie 1700-5600 obr./min.), ale nie przy dzisiejszych cenach paliwa. Dlatego finalnie stanęło na 2.0 TDI z DSG, mocą 190 KM i momentem obrotowym na poziomie 400 Nm (1900-3300 obr./min.). Silnik ten zapewnia całkiem przyjemną dynamikę jazdy, zapas „siły” przy wyprzedzaniu na trasie praktycznie przy każdej (rozsądnej) prędkości, a jednocześnie potrafi być ekonomiczny. No i trzeba pamiętać, że TDI jest jednak mniej wrażliwe na „ciężką stopę” niż benzynowe TSI.

Skrzynia DSG potrafi być lekko leniwa, zwłaszcza w trybie ECO, ale wystarczy ją przełączyć w domyślny tryb jazdy „NORMAL” aby reagowała zdecydowanie przyjemniej. W trybie SPORT silnik trzyma wyższe obroty (bliżej momentu obrotowego), a skrzynia stara się wykorzystać możliwie optymalnie parametry silnika. Poza argumentem pokroju „prawdziwy facet jeździ tylko manualem”nie jestem w stanie znaleźć argumentów na rzecz tej bardziej „męskiej” skrzyni.

W wersji po liftingowej (aktualnie dostępnej w salonach) w Superbie montowane są nowsze, siedmiobiegowe skrzynie DSG.Raz, że to nowsza technologia, a dwa, że ten siódmy bieg na trasie jest mega przydatny. Przy przepisowej jeździe na Polskiej autostradzie auto trzyma niskie obroty (ok 2.000-2.100 obr/min przy 140 km/h na tempomacie) i przy równej jedzie, potrafi spalić niewiarygodnie mało!

WADY?

Jeśli zaś chodzi o wady, które zauważyłem w codziennym użytkowaniu to… Przednia szyba mogłaby być pociągnięta trochę wyżej. Przy moich 194 cm wzrostu po zajęciu prawidłowej pozycji za kierownicą brakuje mi tych 2-3 cm przedniego okna. Co prawda, oznacza to jedynie, że na światłach muszę stanąć pół metra wcześniej, więc nie jest to największy problem, ale… Uroki bycia wysokim! Alternatywnym „rozwiązaniem” jest pozycja a’la kierowca BMW ;)

Gdybym miał wymienić coś więcej, to naprawdę będzie trudno! Miejsca jest dużo, silnik radzi sobie bardzo dobrze i jest stosunkowo ekonomiczny, jest wygodnie, komfortowo i za rozsądne pieniądze. Dodatków jest tyle, że każdy skonfiguruje sobie auto ze swoim wymarzonym wyposażeniem.

Przyznam, że mam pewien kłopot ze wszystkimi nowymi autami. Kłopot ten wynika – takie mam wrażenie – z ogólnej zamożności (tudzież jej braku) polskiego społeczeństwa. Otóż te auta są moim zdaniem zdecydowanie za drogie. Rozumiem skąd się biorą takie, a nie inne ceny, zwłaszcza w segmentach powyżej „C”. Niemniej jednak, według mnie, nijak one nie pasują do tego, ile zarabiają Polacy. I mimo, że Skoda w kategorii stosunku ceny do jakości jest bezkonkurencyjna to nadal dla wielu blisko 200 tys. PLN za Skodę to dużo. Dlaczego? Dlatego, że 200.000 PLN to jest w ogóle bardzo duża kwota w naszym kraju!

Co prawda, Superba można kupić już od 94.400 PLN jeśli kogoś zadowoli podstawowa wersja wyposażenia i silnik 1.4 TSI 125 KM. Topowa wersja Laurin&Klement zaczyna się od 142.300 PLN (z silnikiem 1.8 TSI).

P.S. SPALANIE.

Ponieważ zawsze pojawiają się bardziej szczegółowe pytania „jak to jest ze spalaniem?”to od razu mogę powiedzieć, że raporty i opinie internetowych mistrzów kierownicy można wsadzić między bajki. Raporty na moim ulubionym Autocetrum mówią o okolicach 7l na 100 km i… to może być prawda, ale…

Te 7l jest spokojnie do zrobienia w trasie. Na autostradzie przy równej i przepisowej jeździe ten wynik można osiągnąć bez specjalnego wysiłku. Jeśli chodzi o jazdę po mieście, to trzeba się zastanowić, co się mieści w tej kategorii. Jazda po Zielonej Górze, gdzie jest stosunkowo spokojnie, a kierowcy pamiętają, że uczestniczą w ruchu miejskim, oznacza wyniki nie wiele wyższe niż na trasie (7-8l). Co innego jazda po Warszawie w porannych godzinach szczytu, gdzie 2 na 3 kierowców jest na rajdzie dom-biuro, większość jeździ agresywnie i bez użycia głowy. Tu spalanie ok 10l „na setkę”będzie zadowalającym wynikiem. Jeśli masz cięższą nogę, można tę dychę przekroczyć. Co prawda wyniki z Octavi RS są nie do doścignięcia i nawet dynamiczna jazda nie zbliżyła mnie do wyników 245-cio konnej benzyny (14l / 100 km przy jeździe „na emeryta”).

Moja aplikacja Skoda Connect pokazuje długookresowe zużycie na poziomie 8,1-8,4l.Natomiast trzeba pamiętać, że mówimy o okresie wakacyjnym, kiedy jeździliśmy sporo w trasę, a Warszawa była miastem opustoszonym.

Przykład z trasy Warszawa — Lublin:

Jazda mieszana — dużą część jedzie się po remontowanej trasie z jednym pasem, gdzie nie bardzo jest jak wyprzedzać. W efekcie większość czasu jedzie się najwyżej 70 w porywach do 90 km/h. Poza krótkim odcinkiem dwupasmówki dopiero ostatnie 40-50 km jedziemy drogą dwupasmową. Z tego jednopasmowego odcinka średnia wyszła 6,2l. Te szybsze odcinki jechałem „ile tempomat pozwoli” (154km/h — prędkość z GPS). Średnie spalanie z całej trasy: 6,7l / 100 km.

Czy kupiłbyś drugi raz Superba?

W aktualnej sytuacji rodzinnej (dziecko i duży pies, który często z nami podróżuje) – zdecydowanie tak. Jeśli za kilka lat, kiedy będzie się kończył leasing, potrzeby się zmienią — poszukam czegoś innego. Na chwilę obecną uważam, że był to bardzo dobry wybór!


Nieustająco mi nie płacą za to polecanie, ale i tak konsekwentnie polecam skorzystać z usług Carly przy poszukiwaniu najlepszej oferty na zakup (czy leasing) nowego auta!